W rękach Armii Czerwonej znalazło się w roku 1939 ok. 240 tysięcy polskich jeńców wojennych. Z tej liczby 125 tysięcy przekazano NKWD do obozów pracy i koncentracyjnych, część zaś (pomijając przypadki ich rozstrzeliwania lub uśmiercania) zwolniono – podaje się liczbę 42 tysięcy zwolnionych, przy czym część z nich ponownie yZGxWA. "W dotychczasowej historiografii za cezurę między tradycyjnym sposobem prowadzenia wojny a wojną totalną błędnie uznawano niemiecki atak na Związek Radziecki. W rzeczywistości jednak wszelkie jej znamiona nosiła już pierwsza krótka kampania Wehrmachtu przeciwko Polsce" - pisze Boehler. Podkreśla, że "żołnierze rozstrzeliwali tam na dużą skalę cywilów i jeńców wojennych, a także współpracowali z grupami operacyjnymi policji bezpieczeństwa przy pacyfikacji zdobytych terenów oraz wypędzaniu i mordowaniu polskich Żydów". Autor szczegółowo dowodzi fałszu rozróżniania między "zbrodniczym SS" i "przyzwoitym Wehrmachtem". Przekonuje, że mordy popełniane w 1939 r. przez Wehrmacht oraz przez jednostki SS i policji różniły się jedynie pod względem motywacji: w przypadku SS było to odpowiednie szkolenie i odgórne rozkazy, w przypadku regularnych sił zbrojnych III Rzeszy - negatywny obraz Słowian i Żydów oraz "partyzanckie urojenia". Tej przyczynie Boehler poświęca wiele miejsca. Podkreśla, że znaczna cześć rozstrzeliwań polskich cywilów przez Wehrmacht spowodowana była właśnie podejrzeniami wobec ludności o "skryty i podstępny" udział w działaniach wojennych. "W rzeczywistości jednak Wehrmacht walczył tu nie z realnym, lecz z urojonym wrogiem" - podkreśla autor. Zwraca uwagę, że we wrześniu 1939 r. nie istniała żadna polska partyzantka. Historyk uważa, że urojenia te - niezależnie od twierdzeń Hitlera, jakoby polski rząd zachęcał ludność do strzelania z ukrycia do niemieckich żołnierzy - były spowodowane "nerwowością niedoświadczonych rekrutów". Za niekontrolowane wymiany ognia między sobą obarczali oni odpowiedzialnością polskich cywilów, których na miejscu karali. Taka była np. przyczyna śmierci ponad 200 polskich jeńcow, ostrzelanych 4 września przez ogarniętych paniką konwojentów w zajętej przez Niemców Częstochowie. Boehler podkreśla, że sytuację zaostrzały rozkazy; np. 8 Armia za niezbędne uznała natychmiastowe rozstrzeliwanie wszystkich mieszkańców domów, z których strzelano by do żołnierzy. Ponadto niemieckie wojsko nie uznawało polskich straży obywatelskich (dopuszczanych przez konwencję haską z 1907 r.) za pełnoprawnych uczestników walk, których rozstrzeliwano jako rzekomych "dywersantów". Tak było np. w Bydgoszczy, gdy straż złożyła broń po zapewnieniu Niemców nadania jej praw kombatanckich. "Niemieccy żołnierze czuli się rozgoryczeni tym, że zajęcie Bydgoszczy utrudniała im formacja złożona z cywilów" - komentuje Boehler. Autor podkreśla, że Wehrmacht bardzo wrogo odnosił się do polskich Żydów, którym obcinano brody, znieważano, zmuszano do upokarzających prac. Dochodziło też do mordów; najbardziej drastyczny wydarzył się w Końskich, gdzie żołnierze zastrzelili 22 Żydów. Oficer, który pierwszy otworzył tam ogień, stanął wprawdzie przed sądem polowym, ale nie za zabójstwa, lecz za "naruszenie dyscypliny". Wobec wojskowych, sądzonych za zgwałcenie kilku Żydówek w Busku, sąd wojenny najwięcej uwagi poświęcał zaś wyjaśnianiu, czy "zhańbili oni rasę germańską" (w III Rzeszy karano za stosunki seksualne z "podludźmi"). Niestawianie winnych zbrodni - poza takimi nielicznymi wyjątkami - przed sądami polowymi Wehrmachtu jest dla autora przejawem obojętności dowództwa na los obywateli Polski. Przypomina on, że i po wojnie nikogo z Wehrmachtu nie skazano za zbrodnie z września 1939 r. Według polskich historyków, SS wraz z Wehrmachtem zamordowały wtedy ok. 3 tys. polskich jeńców wojennych oraz 16 tys. cywilów. Zdaniem Boehlera, Wehrmacht "miał na swoim koncie niewiele mniej ofiar egzekucji niż grupy operacyjne policji czy formacje SS", którym dorównywał pod względem brutalności. Historyk podkreśla, że choć grupy te podlegały Wehrmachtowi, to dowództwo - poza sporadycznymi interwencjami - nie czyniło nic, by przeciwdziałać zbrodniom SS i policji, a nawet zapewniało im wsparcie logistyczne. 40-letni Boehler, który ożenił się z Polką, jest od 2000 r. pracownikiem Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Jego książka ukazuje się nakładem Wydawnictwa Znak. Oddział Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku Zaprasza na wystawę filatelistyczną: KORESPONDENCJA POLSKICH JEŃCÓW WOJENNYCH W NIEWOLI WEHRMACHTU W LATACH 1939 – 1945. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach – Opole,Pierwszymi jeńcami, którzy po wybuchu II wojny światowej trafili do niewoli niemieckiej, byli żołnierze polscy. Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. dostało się do niewoli niemieckiej od 420 do 500 tysięcy jeńców. Przebywali oni w niewoli najdłużej, bo od jesieni 1939 r. do wiosny 1945 r. W tym czasie w niewoli znaleźli się; żołnierze polscy walczący we Francji, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz żołnierze I Armii Wojska Polskiego. Ostatnią grupę stanowili Powstańcy wiadomości o pobycie w niewoli pochodzą z obozów przejściowych (dulagów) .wysyłanie wiadomości wcześniejszych z punktów zbornych, było praktycznie niemożliwe. Zdarzały się jedynie sporadyczne okazje do przekazania wiadomości na trasie przewozu lub przemarszu, w czasie krótkich , zabronionych kontaktów z ludnością cywilną. Żołnierze polscy wzięci do niewoli w pierwszej połowie września 1939 r. przewożeni byli z reguły do obozów przejściowych na terenie Rzeszy, skąd trafiali do obozów stałych —stalagów i oflagów. W obozach tych z reguły umożliwiano jeńcom wysyłanie do rodzin zawiadomień o dostaniu się do niewoli niemieckiej , informacji o stanie zdrowia. Po pierwszej rejestracji w obozie jeniec otrzymywał specjalny druk karty pocztowej z napisem w języku niemieckim i w polskim tłumaczeniu: "Jestem zdrowy - lekko ranny - dostałem się do niewoli niemieckiej jako jeniec wojenny i czuję się dobrze... Poza nazwiskiem, stopniem, jednostką nic nie podawać. Wyraźne pismo i podpis". Później dostarczono jeńcom specjalne druki kart PCK z formułą: "Jestem zdrów (ranny, chory), znajduję się w obozie jeńców wojennych (szpitalu) w........ Podpis". Korespondencja ta przekazywana z obozów do oddziałów PCK trafiała do rodzin obsługa pocztowa w obozach jenieckich wprowadzana była stopniowo, w zależności od możliwości organizacyjnych tworzonych obozów. Jedną z pierwszych korespondencji wysyłanych z obozu stałego był druk listowy wypełniony przez jeńca w Oflagu XA Itzehoe, opatrzony datą r. i wysłany do Wenecji. W ślad za pierwszymi zawiadomieniami o pobycie w obozie jeńcy mogli wkrótce wysyłać do rodzin dalszą korespondencję, początkowo głównie na przydzielanych im raz na tydzień kartach pocztowych, a następnie na drukach kart przeznaczonych wyłącznie do korespondencji jeńców wojennych (Kriegsgefangenenpost - Post - kartę), a także na składanych drukach listowych (Faltbriefe). Zawierały one odpowiednio 7 lub 25 linijek przeznaczonych na treść. Były drukowane na białym kredowym papierze aby zawsze pozostawał ślad przyborów piszących. Uniemożliwiało to piszącym używanie tzw. atramentów sympatycznych (niewidocznych). Można było pisać tylko zwykłym kopiowym ołówkiem, czytelnie i bez skrótów. Od czerwca 1940 r. do druków listowych wprowadzono dodatkową część przeznaczoną na odpowiedź. Był to ujednolicony formularz listowy również na papierze kredowym, zawierający w części przeznaczonej na korespondencję 21 linii, na których należało zamieścić treść. Najwcześniejszy druk tego typu pochodzi z Oflagu II A Prenzlau i nadany został 1939 r. Druki te były używane aż do końca ta stanowi treść niniejszej wystawy wypożyczonej z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach —Opolu pt. „Korespondencja polskich jeńców wojennych w niewoli Wehrmachtu w latach 1939 - 1945".Na wystawie prezentowane są : karty pocztowe (wychodzące z obozów i przychodzące z zewnątrz), listy (wysyłane z obozów i kierowane do jeńców), przekazy pocztowe (pieniężne, adresy pocztowe, nalepki na paczki)Eksponowana na wystawie korespondencja jest zróżnicowana. Różnice występują w rodzajach formularzy, stemplach cenzury obozowej, dodatkowych stemplach informacyjnych cenzury lub służby pocztowej. W końcowym fragmencie wystawy zamieszczono korespondencję z obozów jenieckich specjalnych, np. obozów karnych. Organizacja obsługi pocztowej jeńców wojennych obejmowała zbieranie przesyłek pocztowych wysyłanych przez jeńców z obozów oraz doręczanie przesyłek nadchodzących do jeńców z zewnątrz .W pierwszym okresie wojny, w latach 1939 - 1940 lokalizacja obozów jenieckich stanowiła tajemnicę wojskową. Dotyczyło to również korespondencji jenieckiej. Adres jeńca zawierał wówczas tylko rodzaj i numer obozu podany szyfrowo bez jego lokalizacji. Zgodnie z postanowieniem Konwencji Genewskiej z 27. VII. 1929 r. do obrotu pocztowego dopuszczono następujące przesyłki jenieckie : karty pocztowe, listy, paczki i przekazy pocztowe. Przesyłki te zwalniano od opłat pocztowych umieszczając na stronie adresowej napisy : „Kriegsgefangenenpost" (poczta jeniecka) lub „Kriegsgefangensendung" (przesyłka jeniecka).W pełnym zakresie obsługa pocztowa jeńców dotyczyła stalagów i oflagów ; nie obejmowała punktów zbornych i dulagów, z których można było wysyłać tylko krótkie zawiadomienie o wzięciu do niewoli bez możliwości otrzymania odpowiedzi. Korespondencja jeniecka podlegała kontroli przez cenzurę, którą tworzyli urzędnicy niemieckiej administracji obozowej. Oprócz urzędników wojskowych i cywilnych funkcję cenzorów pełnili również pozyskani do służby niemieckiej ukraińscy nacjonaliści lub folksdojcze. Fakt przeprowadzenia cenzury był oznaczony na każdej przesyłce i liście pieczątką opatrzoną napisem „Gepfrut" (sprawdzono). Często oprócz pieczątki obozowej kontroli widniała na korespondencji okrągła pieczęć komendy obozu. Był to znak dodatkowej wyrywkowej kontroli. Miał on na celu sprawdzenie prawidłowości pracy cenzorów, oraz wykrywanie tajnych kontaktów jeńców z ośrodkami w kraju i za granicą, a także sondowanie nastrojów panujących wśród jeńców. Interwencja cenzury wyrażała się poprzez zamazywanie w korespondencji jenieckiej wyrazów i całych zdań, jak również mszczenie listów, jeżeli zwierały one informacje naruszające tajemnice obozowe lub wojenne. Korespondencję zawierającą informacje o racjach żywnościowych jeńców konfiskowano, a jeńców pociągano do przesyłek adresowanych do jeńców, jak i zbieraniem korespondencji do wysyłki zajmowali się w obozach łącznicy pocztowi wybierani spośród jeńców. Jeńcy zatrudnieni w oddziałach roboczych wysyłali listy za pośrednictwem obozu macierzystego. Korespondencję przekazywał wówczas mąż zaufania wybrany spośród jeńców niemieckiemu dowódcy oddziału wartowniczego, a ten odsyłał ją cenzurze w obozie macierzystym. Korespondencja do jenieckich oddziałów roboczych trafiała tą samą drogą. Prowadzenie korespondencji przez jeńców miało dla nich duże znaczenie moralne, umożliwiało bowiem kontakt z rodziną i światem zewnętrznym. Historia NajnowszaGłód, męczarnie, egzekucje, 2-3 mln zabitych żołnierzy. Przez długi czas nie mówiło się głośno o zbrodniach dokonanych na jeńcach wojennych w hitlerowskich stalagach, twierdzi historyk Rolf Keller. Deutsche Welle: Ilu radzieckich jeńców wziął Wehrmacht do niewoli? Ilu z nich zginęło? Rolf Keller: Z pewnością do niewoli wzięto 5,3 - 5,7 mln radzieckich żołnierzy. Co najmniej 2,6 mln, o ile nie nawet 3,3 mln z nich, zmarło w niemieckiej niewoli, czyli ponad połowa. Odsetek zabitych i zmarłych w przypadku innych jeńców wynosił maksymalnie 2 proc. Jak traktowano jeńców? Radzieccy więźniowie wojenni w ujęciu Wehrmachtu byli formalnie jeńcami, ale nie traktowano ich zgodnie z zasadami konwencji genewskiej. Umyślnie gorzej ich żywiono i gorzej traktowano, niż innych. W ramach specjalnego programu selekcji separowano na przykład Żydów i komisarzy politycznych; jeńców wojennych wydawano w ręce SS. Rolf Keller: W Niemczech temat ten nie interesował nikogo po wojnieImage: Stiftung niedersächsische Gedenkstätten Wojna ze Związkiem Radzieckim była zapowiedziana przez Hitlera jako "walka eksterminacyjna" (Vernichtungskampf), czyli planowana była śmierć milionów mieszkańców ZSRR. Jeńców wojennych określano jako reprezentantów "żydowsko-bolszewickiego światopoglądu". W hitlerowskiej propagandzie byli oni nazywani "typami przestępczymi", "słowiańskimi podludźmi" czy "wyrzutkami ludzkości". Tylko dlatego, że w przemyśle zbrojeniowym potrzeba było coraz więcej rąk do pracy, przywożono ich do Niemiec. W Niemczech istniały stalagi, czyli "Stammlager fuer Kriegsgefangene" - obozy jenieckie dla szeregowców i podoficerów. Jakie panowały tam warunki? Pierwsze stalagi, tworzone jako obozy jenieckie dla Polaków, Belgów, Francuzów czy Brytyjczyków i Serbów, składały się z baraków. Służyły do rozdziału jeńców jako siły roboczej po różnych firmach czy w rolnictwie. Dla radzieckich jeńców tworzono od 1941 r. coś nowego: tzw. Russen-Lager: 12 dużych obozów dla 20 tys do 50 tys. jeńców, przede wszystkim na Śląsku, w Saksonii, Dolnej Saksonii i w Westfalii. Tam nie było baraków z miejscami noclegowymi i sanitariatami tylko była to wolna przestrzeń ogrodzona drutem kolczastym z wieżami wartowniczymi. Jeńcy musieli nawet w największym zimnie koczować pod gołym niebem. Menażkami grzebali w ziemi jamy, żeby móc się tam schować przed zimnem. Zbadaliśmy dokumenty, listy zgonów i ewidencję cmentarną, gdzie często podawana jest przyczyna zgonu "przez uduszenie się w jamie w ziemi”. Czyli panowały tam straszliwe warunki. Ponieważ internowani nie dostawali dość do jedzenia, jedli korę czy wygrzebywali z ziemi robaki. Szybko szerzyły się choroby, tak że od października 1941 zaczął się masowy pomór. W największych obozach radzieckich jeńców dziennie umierało do 300 osób, które grzebano w zbiorowych mogiłach. Cmentarz stalagu Oerbke (Stalag XI D/321), 1941Image: Stiftung niedersächsische Gedenkstätten/unbekannter Fotograf Jaki był los jeńców po wyzwoleniu w 1945 r.? Sławetny rozkaz Stalina nr. 270 mówił, że radziecki żołnierz walczy do końca i nigdy nie idzie do niewoli. Każdy jeniec uważany był za zdrajcę. Jemu i jego rodzinie groziły kary. Żołnierzy powracających z Niemiec traktowano najpierw jako potencjalnych kolaborantów: jak można było przeżyć cztery lata w Niemczech w tak strasznych warunkach nie współpracując z Niemcami? Wielu jeńców nie mogło w ogóle wrócić do domu - trafiali do gułagu, obozów sowieckiej bezpieki czy do batalionów karnych. Niewola i więzienie rzutowały na całe ich życie. Temat ten był tabu nawet w rodzinie. O tym się nie mówiło, dlatego jest tak mało relacji świadków historii na ten temat. Także w Niemczech temat ten nie interesował nikogo po wojnie - i także ze względu na konflikt Wschód-Zachód - był on na marginesie aż do lat 90-tych. Działo się tak, pomimo, że w okresie wojny wszyscy doskonale wiedzieli o tym, bo w każdej właściwie miejscowości były brygady pracy składające się z jeńców. Rolnicy wystawiali rachunki za brukiew, którą kradli na polach głodni więźniowie. Ponieważ wielu oddalało się z miejsca pracy w poszukiwaniu jedzenia, ginęli zastrzeleni przez strażników. "Russenlager" Oerbke (Stalag XI D/321), 1941Image: Stiftung niedersächsische Gedenkstätten/unbekannter Fotograf Czego życzyliby sobie od Niemiec ci, którzy przeżyli? Ich stosunek do Niemiec i do ich ojczyzny jest ambiwalentny. Jeden z rosyjskich historyków napisał: "na koniec stali się ofiarami dwóch dyktatur". Są wdzięczni, kiedy ktoś interesuje się ich losem i kiedy doświadczają takich gestów, jakie robi np. berlińskie towarzystwo "Kontakty", które ocalonym wypłacało po 300 euro z pieniędzy uzyskanych od darczyńców. Te pieniądze przydały im się bardzo. Szacuje się, że żyje jeszcze około dwóch tysięcy ocalałych jeńców; są już w bardzo podeszłym wieku, często schorowani, z minimalnymi rentami, za które nie mogą nawet kupić potrzebnych im lekarstw. W Niemczech toczy się spór nt. odszkodowań. Właściwie nie są one przewidziane dla jeńców wojennych. Jak ocenia to Pan w odniesieniu do byłych rosyjskich jeńców? W myśl konwencji genewskiej jeńcy wojenni powinni być tak samo zaopatrzeni, jak niemieccy żołnierze. W przypadku rosyjskich jeńców tego jednak celowo nie zrobiono. W obawie przed dalszą lawiną roszczeń niemiecka strona kategorycznie odrzuciła wszelkie roszczenia od jeńców. Jest to dylemat nie tylko pod względem prawnym, ale również pod względem etyczno-moralnym. Pożądane byłoby uznanie tych roszczeń nie pod formalnym pojęciem "odszkodowań". Partie opozycyjne Lewica i Zieloni wskazują na to, że radzieccy jeńcy byli ofiarami reżimu hitlerowskiego. Dla mnie, jako historyka, jest to jasne. Istnieje tymczasem dość dowodów na zbrodnie popełnione przez hitlerowców na radzieckich jeńcach wojennych. Oni sami życzyliby sobie, żeby strona niemiecka publicznie się do tego przyznała. Prezydent RFN Joachim Gauck stwierdził już, że miało to miejsce; brak jeszcze tylko ustosunkowania się do nich Bundestagu. rozmawiała Andrea Grunau Historyk Rolf Keller od 25 lat zajmuje się tematem radzieckich jeńców wojennych. Uczestniczył w niemiecko-rosyjskim projekcie badawczym, w trakcie którego dokonano weryfikacji akt jeńców niemieckich, które po roku 1945 dostarczono do Moskwy. Jako działacz organizacji dbającej o miejsca pamięci ma kontakt z wieloma ocalałymi jeńcami. Kalendarium 28 I 1942 r. Londyn – nota ministra spraw zagranicznych RP Edwarda Raczyńskiego do ambasadora ZSRR Aleksandra Bogomołowa: „Z ogólnej liczby oficerów i żołnierzy, zarejestrowanych w obozach jeńców wojennych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, do chwili obecnej nie zostało zwolnionych: 12 generałów, 94 pułkowników, 263 kapitanów i około 7 800 oficerów niższych stopniem. Są podstawy, aby podkreślić, że poszukiwania przeprowadzone w Polsce i w Rzeszy pozwoliły ustalić z pewnością, że wojskowi, o których mowa, nie znajdują się obecnie ani w okupowanej Polsce, ani w obozach jeńców wojennych w Niemczech”. 3 II 1942 r. Moskwa – memoriał złożony przez rtm. Józefa Czapskiego w NKWD (na ręce zastępcy Ł. Berii, gen. Leonida Rajchmana) wymieniał liczbę 8 300 oficerów, którzy „nie powrócili ze Starobielska, Kozielska i Ostaszkowa”. 18 III 1942 r. Moskwa – wymiana zdań podczas rozmowy dowódcy Armii Polskiej w ZSRR gen. dyw. W. Andersa ze Stalinem: „Anders: Do tego czasu nie zjawili się oficerowie wywiezieni z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa. Powinni być jeszcze w waszych rękach. Zebraliśmy o nich dodatkowe dane (wręcza dwie listy, które zabiera Mołotow). Gdzie oni mogli się podziać? [...]. Stalin: Ja już wydałem wszystkie rozkazy, by ich zwolnić. [...] Nie wiem, gdzie są. Na co mam ich trzymać? Być może, że znajdują się w obozach na terenach, które Niemcy zajęli, rozbiegli się”. Anders wręczył wówczas Stalinowi dodatkową listę nazwisk 800 zaginionych oficerów polskich. 24 III 1942 r. rozpoczęcie ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR do Iranu. 27 VIII 1942 r. Londyn – nota ministra spraw zagranicznych RP E. Raczyńskiego złożona na ręce ambasadora ZSRR A. Bogomołowa przypominała o „nieodnalezieniu dotychczas jeszcze przeszło 8 000 oficerów polskich, przebywających wiosną 1940 r. w obozach jeńców wojennych w Ostaszkowie, Starobielsku i Kozielsku”. Opcje strony Powrót do poprzedniej strony Drukuj tą stronę Generuj PDF z tej stronie Artykuł profesora na temat polskich strat oraz losów polskich jeńców wojennych został opublikowany na stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej z okazji 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej. Tekst ten został też przetłumaczony na języki rosyjski i angielski. „Warunki, w jakich tworzyło się i walczyło Wojsko Polskie, utrudniają precyzyjne określenie wysokości strat. Przyjmuje się, że od 1 listopada 1918 do 31 grudnia 1920 r. poległo 19 841 i zmarło z ran lub chorób 27 214 żołnierzy (razem 47 055). W tym czasie zaginęło ich 54 281. Zdecydowana większość z nich trafiła do niewoli, niewielka część to faktycznie przepadli bez śladu oraz dezerterzy, którzy przeszli na stronę nieprzyjaciela" – opisuje prof. Rezmer. Jego zdaniem w niewoli sowieckiej znalazło się około 44 000 żołnierzy WP wykazywanych jako zaginieni. „Do niewoli trafiło ich znacznie więcej, ale wielu szybko uciekło lub zostało odbitych po zmianie sytuacji na froncie i ci nie byli wliczani do tej kategorii" – dodaje. Autor publikacji przypomina, że zgodnie z postanowieniami układu o repatriacji w połowie marca 1921 r. rozpoczęła się wymiana jeńców wojennych. Dokonywano jej w dwóch punktach granicznych: na stacjach kolejowych Niegoriełoje koło Kojdanowa (po stronie sowieckiej) – Stołpce (po stronie polskiej) oraz na stacji Zdołbunów (dla obu stron, znajdowała się w Polsce). Od marca do lipca 1921 r. do Polski przez Niegoriełoje przejechało 10 694 jeńców, a przez Zdołbunów – 5 762. Od lipca do grudnia tegoż roku przez te same stacje wróciło do kraju odpowiednio 12 119 i 3791 jeńców. „Później ich strumień wyraźnie zmalał. Od stycznia do lipca 1922 r. powróciło z niewoli sowieckiej 2 473 żołnierzy. W sumie od marca 1921, kiedy rozpoczęła się zasadnicza akcja, do połowy 1922 r. powróciło do Polski 34 839 jeńców wojennych. Po doliczeniu tych, którzy w tym samym czasie zbiegli z sowieckich obozów, więzień, oddziałów roboczych, ze szpitali i podczas transportu (mogło być ich kilkuset), otrzymamy około 35 500 jeńców wojennych, którzy wrócili do kraju. Do listopada 1922 r., kiedy akcja powrotu praktycznie się zakończyła, mogło dotrzeć jeszcze kilkuset jeńców" – opisuje profesor. I dodaje, że repatriacja miała charakter dobrowolny i niewielka część jeńców (około 2000–3000) z różnych przyczyn zdecydowała się pozostać w Rosji. Z jeńców-dezerterów i jeńców przymusowo zmobilizowanych bolszewicy próbowali w 1920 r. stworzyć 1. Polską Armię Czerwoną. Po zawarciu rozejmu w październiku 1920 r. została ona rozformowana, „a jej żołnierzy poddano intensywnemu szkoleniu ideologicznemu, aby po powrocie do Polski propagowali idee komunistyczne lub prowadzili działalność antypaństwową". Zdaniem profesora „można przyjąć, że znamy los około 39 000 polskich żołnierzy – jeńców sowieckich". „W bilansie brakuje około 5 000 jeńców. Nie wiemy więc: czy ich zabito lub zmarli z ran już w trakcie drogi do jenieckich punktów zbornych lub podczas transportu do obozu, czy zginęli zamordowani w obozach lub więzieniach, czy zmarli w obozach i w transportach repatriacyjnych, czy zginęli w nieznanych okolicznościach. Aby chociaż częściowo wyjaśnić, co się z nimi stało, konieczne są badania archiwalne w Rosji i na Ukrainie" – uważa autor publikacji.

lista polskich jeńców wojennych w niemczech